Niektóre prawa siły i piękności

Nasze myśli określają ruch, postawę i kształt całego ciała.
0 Udostępnień
0
0
0

Myśli nasze tworzą nasze oblicze i nadają mu właściwe indywidualne piękno. Nasze myśli określają ruch, postawę i kształt całego ciała.

Prawa piękności i zupełnego zdrowia są te same. Zależą one całkowicie od stanu uczucia, lub też, mówiąc innymi słowami, od właściwości tych myśli, które najczęściej biegną od nas ku innym i od innych ku nam.

Brzydota w wyrazie twarzy, czy to osoby starej, czy młodej, pochodzi zawsze z nieświadomego przekroczenia jakiegoś prawa. Każdy znak zniszczenia w ludzkim ciele, każda forma jego słabości, wszystko wreszcie, co tylko robi człowieka wstrętnym, ma swoją przyczynę w dominującym nastroju jego uczucia. Natura obdarzyła nas czymś, co nazywamy instynktem, a co ja nazwałbym raczej wyższym rozsądkiem, ponieważ odsuwając się ze wstrętem od wszystkiego, co jest brzydkie i zdeformowane, co nosi na sobie znamiona upadku, posługujemy się czymś subtelniejszym i doskonalszym, aniżeli instynkt. Wrodzony popęd ludzkiej natury każe nam unikać niedoskonałości i szukać chociażby względnie doskonałego. Nasz wyższy rozsądek ma zupełną rację, gdy czuje wstręt do zmarszczek i ułomności, tak samo jak do brudnej i porwanej odzieży! Ciało jest żywą odzieżą i jednocześnie narzędziem ducha. Pokoleniom przed nami wpajano od dzieciństwa, że jest to nieuniknioną koniecznością, że jest to prawem, ugruntowanym w niezmiennym porządku natury, aby ciało nasze po pewnym określonym czasie przekwitło, stało się niepowabne i aby umysł również z biegiem czasu wygasł, odmawiając posłuszeństwa. Mówiono nam, że duch nie ma mocy sprzeciwić się temu i odrodzić ciała, za pomocą swych wewnętrznych sił przekształcić je na nowo, ku nowemu życiu! Lecz w nieunikniony biegu natury nie leży wcale, by ciało ludzkie przepadało, jak przepada dotychczas, podobnie jak w biegu natury nie leży, aby ludzie jeździli dyliżansem, jak przed sześćdziesięciu laty, a nie autobusem, jak dzisiaj, lub też, aby wiadomości posyłano przez gońców, a nie przez iskry elektryczne wprost do telefonów komórkowych.

Twierdzić, co leży w zakresie praw natury, a co nie – byłoby tylko arogancją ciemnej nieświadomości. Jest to najfatalniejszy błąd, gdy na kawalątko przeszłości, które leży poza nami, spoglądamy jako na niezawodny drogowskaz tego, co stanie się kiedykolwiek w wieczności. Jeżeli nasza planeta była niegdyś tym, czego naucza geologia – mianowicie falującą masą dzikich, bardziej nieokiełznanych i brutalniejszych sił; jeżeli również formy roślinnego, zwierzęcego, a później ludzkiego życia były ordynarniejsze, pospolitsze – to czyż nie jest to znak, nadzieja, dowód większego wysubtelnienia, ku któremu podążamy – nie – w które wstępujemy teraz, w tej, jak również w każdej godzinie! I czyż wysubtelnienie nie oznacza spotęgowania mocy, tej samej, która potęguje siłę żelaza w stali? I czyż najwyższe, prawie nieznane dotąd siły, nie powinny rozwinąć się jeszcze w człowieku, w tej najsubtelniejszej organicznej całości, jaką znamy?

Wewnętrznie, potajemnie pyta się tysięcy myślących ludzi wszystkich krajów: “Dlaczego musimy marnieć i tracić wszystko najlepsze, co życiu nadaje wartość i to właśnie wtedy, gdyśmy już zdobyli to doświadczenie i mądrość, która jest najodpowiedniejsza dla życia!”

Wołanie wielu bywa na początku zawsze szeptem. Modlitwa – życzenie – prośba mas bywa zawsze najpierw tajemnym błaganiem. Pierwszy nie odważy się nawet pobiec do sąsiada, obawiając się wyśmiania. Lecz jedna rzecz głęboko tkwi w doświadczeniu: każde pragnienie, pomyślane czy wypowiedziane, przybliża ku nam to, czego żądaliśmy, stosownie do intensywności pragnienia oraz rosnącej liczby pragnących. Kierują oni duchowe funkcje na określone tory. W ten sposób zaczyna się ruszać ta milcząca siła woli, która aczkolwiek nie uznawana przez szkolną mądrość, nadaje pragnieniom postać i kształt. Miliony ludzi tęskniło po cichu do lepszych i szybszych środków komunikacji – i oto ujarzmiono parę i elektryczność. Wkrótce inne pytanie, inna zachcianka zażąda spełnienia – pytanie wewnętrzne, zachcianka wewnętrzna – a w tych pierwszych próbach zbliżenia pragnień, które są jakby wizjami, do rzeczywistości, będą niewątpliwie błędy, bezdroża, bezwyjścia, jak na początku naszych zdobyczy technicznych były spotkania pociągów, eksplozje kotłów itd.

Wiek nasz jest dwojakiego rodzaju. Wiek naszego ciała i naszego ducha. Duch ten przez miliony lat wskroś niezliczone ciała i formy bytu dojrzał do swego dzisiejszego stopnia świadomości i zużył wiele młodych ciał, jakby ubrań. A to, co nazywamy “śmiercią” jest tylko brakiem uzdolnienia do utrzymania naszej cielesnej odzieży na zawsze, do odradzania naszego ciała za pomocą życiotwórczych pierwiastków ciągle na powrót. Im starszy, im dojrzalszy duch, tym zdolniejszy jest do opanowania ciała, do jego przemiany fundamentów swojej woli. Tę duchową siłę pożytkujemy w ten sposób, abyśmy się stali piękni, zdrowi i silni, godni miłości. Bo przez tę samą siłę można zrobić się nieświadomie również obrzydłym, chorym, słabym, wstrętnym – przynajmniej podczas tej jednej egzystencji, jeżeli bowiem rozwój dąży do uszlachetnienia i formy.

Tą magiczną siłą są nasze myśli. Chociaż dla oka są one rzeczywiste, jak kwiat, drzewo lub owoc.

Myśli prężą bezustannie nasze mięsnie w rytm gestu, który z istoty charakteru wypływa. Człowiek zdecydowany stawia kroki inaczej, niż wahający się. Niezdecydowany ma ociągające gesty, postawę, sposób mówienia i ruchy ciała, które w końcu czynią go niezgrabnym, niezręcznymi nieudolnym. Części ciała są jakoby litery listu, który, pisany pośpiesznie w pewnym nastroju, wykazuje pismo nieładne i pełne błędów, podczas gdy usposobienie zrównoważone – the serene mood – tworzy pięknie zaokrąglone zdania, tudzież harmonijne pismo.

Każdego dnia stylizujemy się w jakąś nową fazę bytu, wmyślamy się w jakiś inny, urojony charakter, a ta dominująca rola, którą najczęściej gramy, udziela się twarzy, jako masce tej roli – panującej linii.

Kto większą część swego życia zawodowo się skarży, zawsze jest w złym humorze i opłakując samego siebie, ujawnia prawdziwe orgie niezadowolenia, ten zatruwa sobie krew, rujnując rysy twarzy i niszczy bezpowrotnie swą cerę, wytwarzając w niewidocznym laboratorium ducha niewidoczny trujący bodziec -myśl, która oddana działaniu, tj. pomyślana, przyciąga z otoczenia, według nieuniknionego prawa, myśli podobne sobie. Oddać się we władzę rozdrażnionemu, bezradnemu nastrojowi, znaczy to samo, co otworzyć na oścież drzwi dla myślowych fluidów każdego rozdrażnionego, bezradnego człowieka – znaczy to samo, co naładować swój wielki magnes – swego ducha(umysł egotyczny) – szkodliwymi, przeciwnymi prądami i połączyć baterię myślową ze wszystkimi prądami tego samego gatunku! Kto myśli o złodziejstwie lub morderstwie, wchodzi przez tę myśl w duchowy stosunek z każdym mordercą i złodziejem na całej ziemi!

Złe trawienie nierównie w mniejszym stopniu zależy od samego pożywienia, niż nastroju, w którym przyjmujemy zazwyczaj pokarmy. Najzdrowszy chleb spożywany w goryczy działa na krew jak trucizna. Kiedy wszyscy siedzą w milczeniu za stołem rodzinnym z tą zrezygnowaną i wymuszoną miną, która zdaje się mówić: “Aha… i to trzeba jeszcze znieść”, a pan domu zagrzebuje się cały w kłopoty swego interesu lub w gazetę, połykając wszystkie morderstwa, samobójstwa, skandale, które zdarzyły się w ciągu ostatnich 24 godzin, kiedy pani domu, niechętna, piastuje w sobie wszystkie swe gospodarskie umartwienia – wówczas zjawia się przy stole, wraz z potrawami, element troski, smutku i chorobliwości w każdym organizmie, objawiając się jako rodzaj niestrawności przy całym stole, od jednego końca do drugiego, bez luk, we wdzięcznej ciągłości!

Jeżeli panującym wyrazem twarzy jest grymas, wówczas grymasy robią również myśli, znajdujące się poza tym czołem. Gdy kąty ust są wyciągnięte na dół, wówczas i myśli, które te usta tworzą i nam nimi panują, są mętne i zależne. Twarz jest najjawniejszym znakiem uduchowienia, dlatego nic nie ma większej wartości ponad pierwsze wrażenie.

Nastrój pośpiechu, który powstaje ze złego przyzwyczajenia wyprzedzania myślami ciała, zgina ramiona naprzód. Człowiek dostojny, który nad sobą panuje, nie śpieszy się nigdy. Koncentruje on swoją wolę, swoją siłę, swój rozum na ten jedyny cel, ku któremu jego ciało, jego duchowe narzędzie, w tym jednym momencie zmierza, w ten sposób przywyka panować nad sobą, nabiera gracji w każdym geście, gdyż jego duch jest w absolutnym i niepodzielnym posiadaniu ciała, a nie w oddali, gdzieś na bezdrożach, śpieszący bez wytchnienia, pełen troski o dalekie rzeczy, które stać się mają dopiero po upływie godzin i dni.

Kto układa plan jakiegoś interesu, przedsięwzięcia, wynalazku, tworzy z niewidzialnych elementów coś, co jest tak rzeczywiste, jak jakakolwiek maszyna z żelaza i drzewa. Plan ten, to przedsięwzięcie, przyciąga znów dla swego urzeczywistnienia niewidoczne siły, które sprowadzają w końcu materializację tego przedsięwzięcia w świecie zjawisk. Kto zaś na odwrót – obawia się nieszczęścia, żyje w ciągłym strachu przed jakimś złem, oczekuje niepowodzenia, ten tworzy pewnego rodzaju myślowego upiora, milczącą siłę, która na podstawie tego samego prawa zbiera dookoła siebie szkodliwe i niszczące pierwiastki.

Powodzenie i niepowodzenie opiera się n jednym prawie, które może służyć zarówno jednemu, jak i drugiemu, zupełnie jak ramię człowieka, które ratuje topielca lub też zabija pistoletem.

Myśląc, budujemy z niewidocznego materiału coś, co siły do siebie przyciąga – dla naszej pomocy lub szkody, stosownie do charakteru myśli, które wysłaliśmy. Kto liczy na to, że się zestarzeje, kto nosi zawsze w duchu swój obraz, swoją konstrukcję jako zgrzybiałego starca, ten podlegnie starości.

Lecz ten, kto potrafi nakreślić jako plan samego siebie – obraz myślowy pełnej młodości, siły i zdrowia, do którego rwie się niepowstrzymanie, poza którym okopuje się przeciwko legionowi ludzi, co ciągle przychodzą i mówią mu, że się starzeje, że musi się zestarzeć – kto z tym obrazem myślowym potrafi się bez ustanku jednoczyć – ten pozostanie młodym.

Musimy bez przerwy budować własny ideał. W ten sposób pociągamy ku sobie pierwiastki, które zawsze niosą nam pomoc, aby ten idealny obraz myślowy zbliżyć do rzeczywistości. Kto lubi myśleć o rzeczach mocnych, o górach, potokach, drzewach, przyciąga do siebie pierwiastki takiej siły.

Kto dzisiaj odbudowuje się w sile i pięknie, a jutro wątpi lub wraca do starych przekonań tłumu, nie niszczy tego, co z ducha odbudował w swym duchu. Dzieło jego zatrzymało się tylko – przysypia ono i oczekuje najbliższej godziny wzlotu.

Wytrzymałość w myśli o pięknie, o sile, o młodości jest kamieniem węgielnym ich urzeczywistnienia. O czym najwięcej myślimy – tym będziemy. Pacjenci nie myślą: “Ja jestem silny”, lecz: “Ale ja biedny”. Ci z was, którzy źle trawią, nie mówią: “Ja chcę mieć zdrowy żołądek”, lecz: “Ja nic więcej nie mogę znosić!”. I rzeczywiście nie mogą – właśnie z tego powodu! Pielęgnujemy nasze własne choroby, a nie nas samych, chcielibyśmy, aby głaskano nasze cierpienia. Jeżeli cierpimy na jakieś złośliwe przeziębienie, to kaszel nasz błaga nieświadomie: “Dzisiaj jestem przedmiotem współczucia!” Oh, jak zasługuje na litość!”. Przy odpowiednim leczeniu powinien pacjent i całe jego otoczenie wyciągnąć w pole przeciwko cierpieniu, wszyscy uzbrojeni w myślowe wyobrażenia zdrowia: “Uzdrowienia są tak samo zaraźliwe jak choroby! Chwytamy zdrowie, jak ospę!”

Czegóż nie daliby dorośli ludzie, aby mieć ciało tak pełne wiosny i tak elastyczne, jakie posiada dwunastoletni chłopak! Ciało, które wdrapuje się na drzewa, chodzi, biega po poręczach – biega, ponieważ kocha ten bieg, ponieważ nic innego nie umie – tylko biegać. Gdyby takie ciała można było fabrykować i sprzedawać, jakiż popyt miałyby u tych wszystkich korpulentnych dam i panów, którzy ze stękaniem wydostają się z samochodów, niczym wory mąki! Skąd to pochodzi, że ludzkość z taką rezygnacją, prawie bez oporu przyjmuje na swe barki coraz to rosnącą ociężałość, ospałość, zastyganie i to w swych najlepszych latach? Wydaje mi się, że zawieramy kompromis z tymi upokorzeniami i nazywamy je – dostojnością! Naturalnie – mąż, ojciec, obywatel, wyborca, podpora państwa, nie powinien biegać, bić się, skakać jak dziecko, ponieważ nie może!

Nosimy nasze braki jak orany, utykamy wszędzie i mówimy: “Tak powinno być, gdyż inaczej być nie może!”

Lecz w naturze, na świecie, w ludziach i naokoło ludzi jest już coraz więcej możliwości! Przychodzą one akurat tak prędko, jak uczymy się te nowe siły poznawać, ćwiczyć się w nich i panować nad nimi…

Lecz lenistwo!!!



0 Udostępnień
Może Cię zainteresować

Odkryj wpływ drzew na zdrowie i życie

Odkryj niewidoczną siłę drzew i ich głęboki wpływ na nasze życie, zdrowie i duchowość. Naturalne elementy wydają się oddychać w czystszy sposób.